Niemieccy oficerowie nie wierzyli własnym oczom po testach zdobytego Shermana
Автор: Echa Wojny
Загружено: 2025-12-01
Просмотров: 8
O siódmej trzydzieści dwa rano, drugiego czerwca, roku nineteen forty four, na poligonie doświadczalnym Kummersdorf pod Berlinem, niemieccy oficerowie z Waffenamt wachali się, zanim podeszli bliżej do zdobycznego amerykańskiego czołgu M-czterdzieści, znanego aliantom jako Sherman. Pojazd przywieziono z frontu włoskiego. Jego stan wskazywał, że przeszedł długą drogę: popękana farba, przecięte gąsienice, ślady po dwóch trafieniach z dział szturmowych StuG. A jednak ten czołg nadal był w stanie ruszyć. Niemcy chcieli zrozumieć jedno: dlaczego alianci produkowali ich tak dużo i dlaczego mimo słabszego pancerza Sherman nadal wygrywał bitwy, w których, teoretycznie, nie miał prawa przetrwać więcej niż trzy minuty.
Problem był jasno zdefiniowany. Pancerz Shermana o grubości od pięćdziesięciu jeden do siedemdziesięciu sześciu milimetrów, pod kątem trzydziestu pięciu lub czterdziestu pięciu stopni, nie był w stanie zatrzymać pocisku PzKpfw VI Tiger z dystansu powyżej tysiąca metrów. Jego armata siedemdziesiąt pięć milimetrów nie mogła przebić czołowego pancerza Pantery nawet z dystansu trzystu metrów. Niemieckie raporty mówiły jasno: Sherman to „łatwy cel”. A jednak statystyki z normandzkiego frontu pokazywały coś innego. Niezależnie od przewagi technicznej Panter i Tygrysów, alianckie oddziały pancerne przełamywały linie obrony, oskrzydlały niemieckie pozycje i trzymały tempo ofensywy, którego Wehrmacht nie był w stanie powstrzymać.
Kluczowy bohater tej historii to Oberleutnant Karl-Heinz Vollmer, trzydziestotrzyletni inżynier-mechanik, specjalista od transmisji i układów jezdnych, człowiek znany z obsesyjnego podejścia do danych technicznych i minimalnej tolerancji na improwizację. Vollmer jako jeden z nielicznych niemieckich oficerów nie wierzył raportom o „amerykańskiej tandecie”. Jego zdaniem żaden pojazd, który pojawia się w tak dużej liczbie, utrzymuje tak wysoką gotowość bojową i tak szybko wraca po uszkodzeniach, nie może być po prostu słaby. Musiał mieć przewagę ukrytą tam, gdzie większość niemieckich analityków nawet nie zaglądała.
Drugiego czerwca Vollmer rozpoczął pięciogodzinny test zdobycznego Shermana. Pomiar po pomiarze. Odcinek po odcinku. Zdemontował napinacz gąsienic, sprawdził tolerancje przekładni, zmierzył temperaturę roboczą silnika radialnego po trzydziestu minutach biegu jałowego. Każdy wynik burzył wcześniejsze wyobrażenia Niemców o „prymitywnym” czołgu amerykańskim. Sherman miał być prosty — i był. Sherman miał być słabszy — ale okazał się trudniejszy do unieruchomienia. Sherman miał być awaryjny — a jego silnik pracował równo nawet przy częściowych uszkodzeniach układu chłodzenia.
Kulminacyjny moment testu przyszedł o dwunastej dziesięć, gdy Vollmer ustawił czołg pod kątem na rampie, która miała odwzorować zniszczoną drogę w Normandii. Sherman, według oczekiwań obserwatorów, powinien był się osunąć. Zamiast tego wspiął się na rampę o nachyleniu czterdziestu stopni, utrzymując stabilność dzięki nietypowemu dla Niemców projektowi zawieszenia typu VVSS. Oficerowie patrzyli w milczeniu. Vollmer jedynie zanotował jedno zdanie: „Ten pojazd nie wygrywa pojedynków. Ten pojazd wygrywa kampanie.”
To była prawda, której nikt w Wehrmachcie nie chciał wcześniej zaakceptować. I to właśnie ta prawda stała się fundamentem największego szoku, jaki wywołały testy Shermana.
Доступные форматы для скачивания:
Скачать видео mp4
-
Информация по загрузке: